Jestem szczęśliwą Karmelitanką Dzieciątka Jezus i dziękuję Panu Bogu za łaskę życia, przynależności do Kościoła katolickiego przez chrzest, za powołanie zakonne i misyjne, za całą tę drogę, którą przebyłam z Panem aż dotąd. Wieczności nie wystarczy, abym mogła należycie wyrazić moją wdzięczność za tyle łask i za miłość Bożą względem mnie. Zachwycił mnie Bóg sobą i poprowadził Swoimi drogami.
Początkowo nie myślałam, że moim życiem będzie droga powołania zakonnego. Bóg powoli przygotowywał mnie, aby w odpowiednim czasie dać mi poznać swoją wolę. Moją pierwszą reakcją był opór, później pojawiły się trudności natury zewnętrznej (nie chciałam zawieść moich rodziców, którzy mieli inne plany wobec mnie). Oddałam wszystkie trudności Bogu ufając, że da mi poznać wyraźnie jaka jest Jego wola i jak mam ją zrealizować. Dojrzewała moja gotowość do chwili kiedy jasno doświadczyłam w sobie obecności Tego, który mnie prowadzi i zaproszenie z Jego strony. Nie wahałam się już więcej, a w moje serce wstąpiła odwaga i determinacja w realizację powołania, które odkryłam. Od tej chwili byłam niesiona jak na skrzydłach orła i od momentu wstąpienia do Zgromadzenia Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus, Pan odkrywał mi Siebie i swoją miłość. Wszystkie te lata, a od wstąpienia mija w tym roku 33 lata, to ogrom łask, to wspaniała droga, którą przebyłam z Jezusem, na której dawał mi stopniowo poznawać Siebie, swoją miłość, miłosierdzie, wierność, a z drugiej strony też moją słabość i grzeszność, jak i wszystkie dary i talenty, którymi mnie wyposażył.
17 lat w Afryce w Burundi to najaktywniejszy okres działalności misyjnej w moim życiu, którą przewidział Pan w swoich planach. Okres ten przypadł na czas wojny domowej w Burundi w latach 1993–2005, podczas której zginęło około 300 tys. osób. Doświadczyłam wówczas szczególnej opieki Bożej, Jego interwencji, prowadzenia oraz siły i mocy wewnętrznej, aby tam wracać po każdym urlopie, być i pracować z tym ludem tak mocno doświadczanym przez niesprawiedliwość i ubóstwo wszelkiego rodzaju.
Cierpiałam razem z tymi, którzy byli uwięzieni z powodu przynależności etnicznej, z tymi, którzy przemieszczali się każdego dnia z całymi rodzinami z powodu niebezpieczeństwa, z tymi, którzy umierali z powodu różnych chorób oraz skutków wojny. Byłam świadkiem głębokiej wiary tych, którzy potrafili przebaczać swoim oprawcom, czy też potrafili pomagać sobie wzajemnie narażając własne życie. Spotkałam ludzi, którzy w warunkach ekstremalnych potrafili zachować swoją godność i zachować wiarę.
Dzieliłam się tym, czym sama żyłam, a przecież o wiele więcej otrzymywałam od tych ludzi, a przez nich od Boga samego. Taki jest nasz Bóg, który nigdy nie da się prześcignąć w hojności. W Burundi doświadczyłam obecności Kościoła młodego, liczącego zaledwie 100 lat, ale Kościoła tętniącego życiem, otwartego na wszystkich, świadczącego o obecności Boga na ziemi przez wzajemną miłość i przyjęcie drugiego, przebaczenie i świadczenie miłosierdzia.
Przeżywając Rok Życia Konsekrowanego, pragnę wyrazić Moją wdzięczność Panu Bogu za ogrom łask, którymi mnie wypełniał przez te wszystkie lata, a wszystkim mówić, że warto żyć dla Niego, warto oddać dla Boga wszystko (to małe nic, które posiadamy), gdyż wszystko co Mu złożyłam w darze wróciło do mnie stokrotnie pomnożone. Łudzimy się szukając szczęścia poza Bogiem. Tylko Bóg jest w stanie uszczęśliwić nasze serca i je wypełnić.
s. Klemensa od Miłosiernego Zbawiciela
Karmelitanka Dzieciątka Jezus