W 70. rocznicę urodzin dla nieba Matki Teresy Kierocińskiej nasze serca przepełnia wdzięczność i zaduma nad Jej życiem, tak oddanym Bogu i drugiemu człowiekowi.
Przypomnijmy sobie fragment homilii O. Andrzeja Ruszały OCD, wygłoszonej 12 lipca 2004 r. w Sosnowcu:
Jeżeli czytamy opracowania na temat Matki Teresy Kierocińskiej, to zauważamy rzeczywiście, że to serce trwało w Bogu ? ?Tam skarb twój, gdzie serce twoje?, że serce tej kobiety, tej fundatorki, rzeczywiście było przy Jezusie, przy Bogu od wczesnych lat i u Niego szukało światła, rozpoznawania swej drogi życiowej. Wiemy też, że to rozpoznawanie wcale nie przychodziło łatwo (…).
Tak mnie uderzyło świadectwo, które zostawił o Matce Teresie Kierocińskiej Ojciec Anzelm też Sługa Boży, kiedy z perspektywy lat patrząc na jej osobę, dzieło, u którego początków ona stała – napisał w swoich wspomnieniach: ?Wybrałem tę, która ze wszystkich najmniej była znana, furtiankę u sióstr albertynek, łagodną, ukrytą, również mało znaną u tercjarek. Zgodziła się podjąć to dzieło i pracę, o której, jak ja, nie miała pojęcia. Miała za to ducha, który się nie załamuje?. Piękne świadectwo, które jednocześnie wskazuje na te bardziej podstawowe cechy ducha Sł. B. Matki Teresy. To ważne, że O. Anzelm wybiera kogoś, kto mało znany jest, mało znaczący, więc musiała to być osoba, która nie robiła wokół siebie wiele szumu, osoba pokorna, ukryta (…).
Matka Teresa zgodziła się, podjęła to w duchu wiary. To jest też bardzo ważne: ten duch wiary. Chociaż, jak pisze O. Anzelm, podjęła się czegoś, o czym zupełnie nie miała pojęcia, co z tego będzie. A więc to zawierzenie Bogu: nie patrząc i nie wiedząc jak będzie. Wiedząc tylko, że Pan prowadzi i nie da zginąć. I wiemy, że to jej zawierzenie wielokrotnie, właściwie ciągle było wystawiane na bardzo liczne i wielkie próby. (?)
Cechą charakterystyczną też, bardzo rzucającą się w oczy, jest wielka cichość tego człowieka i wielka delikatność wobec innych, zwłaszcza tych wszystkich, którzy byli jej przeciwni, od których wiele wycierpiała. Sama nigdy się nie skarżyła. ?Tajemnica moja dla mnie? ? tak jak mawiali święci. I to, co przeżyłam też dla mnie.
Myślę, że to są pewne cechy, o które i każdemu z nas trzeba się starać. My, jeżeli wspominamy ludzi naprawdę wielkich, ludzi wiary, ludzi zaufania Bogu aż do heroizmu, to nie po to, żeby tylko wysławiać ich pod niebiosy, ale przede wszystkim żeby uczyć się od nich, żeby widzieć w nich drogowskazy także i na nasze czasy, i na te sytuacje, w których przychodzi nam realizować nasze powołanie chrześcijańskie czy zakonne (…). I nie brakuje pewnie i w naszym życiu takich sytuacji, trudności zewnętrznych, w naszych rodzinach czy wspólnotach oraz wątpliwości wewnętrznych. Bóg chce, żeby w tym wszystkim z mocą iść i głosić Słowo Boże na taki sposób, na jaki Pan Bóg pozwala w danej sytuacji.
Kiedy wpatrujemy się w Sługę Bożą, właśnie w tą jej delikatność wobec drugiego człowieka, cierpliwość w znoszeniu tych, którzy są trudni ? możemy wiele uczyć się dla naszego codziennego życia, dla naszych relacji. Wiemy, jak nasze relacje z najbliższymi w domu, w rodzinie potrafią być trudne. Jak nieraz przez lata całe to nawarstwia się, aż potrafi urosnąć gdzieś do monstrualnych rozmiarów, że nie jesteśmy w stanie normalnie zachowywać się w obecności drugiej osoby, być życzliwym. Tutaj wiele możemy też uczyć się od M. Teresy, która przez lata całe znosiła jedną siostrę, która była jej nieprzychylna i czekała, aż Pan sam rozwiąże tę sytuację. I rozwiązał (?)
Dziękujmy Bogu za dar M. Teresy, dar dla zgromadzenia. Ona była tym fundamentem, trwałym fundamentem właśnie, dlatego, że tyle przecierpiała. Prośmy Boga, żeby podobnego ducha zaszczepił w naszych sercach. Prośmy Go też o potrzebne łaski, żeby nasze serce rzeczywiście było przy Jezusie, bo tam jest skarb twój, gdzie serce twoje. Amen.